RESTART I REAKTYWACJA

restart

Minęło 9 miesięcy od ostatniego wpisu. Dość sporo. Prawie jakbym chodził w ciąży i teraz zaczął rodzić. Myślałem, że będzie łatwiej z tym pisaniem szło. Niestety zwyczajny brak czasu lub mało chęci na znalezienie chwili by coś napisać, spowodowało tak długą przerwę. Czemu piszę teraz? Tydzień temu nadszedł czas przedłużenia domeny. Albo w tą albo tą stronę. Przedłużam lub nie. Postanowiłem dać jeszcze szansę temu blogowi.

Więc dzisiaj restart i reaktywacja. Nawet delikatnie odkurzyłem i zmieniłem wygląd bloga, toż to przecież rocznica. Pytanie na jak długo starczy mi chęci.

Dzisiaj krótko o podsumowaniu zeszłego biegowego sezonu. 2014 miał być oszołamiający jeśli chodzi o moje wyniki. Wskazywała na to końcówka zeszłego roku. Jednak rzeczywistość była zgoła inna od moich oczekiwań. To był ciężki sezon. Kontuzja kolana nie pozwalała (i tak naprawdę wciąż nie pozwala) biegać w komforcie. Błąd jakim był start w II Orlen Maraton na 6 dni po usunięciu 8ki odbił się mocną czkawką na moim zdrowiu i kondycji. I wisiał nade mną kilka miesięcy. Bieg w Biegu Lisów, gdy na 20 minut przed startem dowiedziałem się że zmarła moja babcia też zrobił swoje. Odbył się na totalnym kacu moralny, który trwał jeszcze długo, długo po tym biegu. Kiedy wreszcie zaczynałem wychodzić na prostą i od nowa łapać chęć do biegania, oddech i prędkość, przez własną głupotę i chęć zabawy dorobiłem się kolejnej kontuzji. 3krotny upadek z banana wodnego i popękane żebra. Praktycznie miesiąc bez szybkich treningów akurat wtedy gdy były bardzo potrzebne.

Ale patrząc ogólnie to mimo wszystko nie było aż tak źle. Łącznie wystartowałem w 18 biegach organizowanych. Kilka razy udało się pobiec 10 km na granicy 40 minut a ogólnie kręcąc się w okolicy 41-43 minut. 5cio kilometrówki biegałem w okolicach 20 minut i raz poniżej. Jedyny sukces i poprawę rekordu odniosłem na dystansie półmaratonu z czasem 1:33:38. Jedyny wspomniany wcześniej maraton Orlen był moim najgorszym biegiem na tym dystansie ever:)

Złość na kontuzje, samego siebie, brak postępów i ogólna frustracja biegowa sprawiła że powoli zaczynałem mieć dość biegania. Starty i ukończenie kilka biegów pod koniec sezonu odbyło się już totalnie na siłę bez żadnej przyjemności.

Taka sytuacja sprawiła, że chciałem poodpoczywać dłużej. Jak nigdy dotąd od 3 lat zafundowałem sobie miesiąc bez biegania. Wreszcie byłem spragniony biegania. Na dzień przed pierwszy treningiem przypałętała się kolejna kontuzja (o tym może innym razem). Treningi musiałem przesunąć o kolejne 10 dni.

Jednak powoli wracam – bardzo powoli. Mam nadzieję, że jutro rano nie będzie padał deszcz.

3 Responses

  1. Sylwek pisze:

    Ja mialem prawie 2 miesiące roztrenowania i pierwszy bieg po takiej dużej przerwie to okropna męczarnia. Wydawało mi się że lecę w tempie 4:30 a było prawie 5:30. Nogi jak z betonu. Drugi bieg jeszcze gorszy, ale potem juz coraz przyjemniej. Musimy sie koniecznie ustawic w Skarzysku jak bede. Witam z powrotem

    • Maciek pisze:

      Sylwek wiem czego doświadczałeś, ja tak naprawdę męczyłem się prawie 3 tygodnie zanim pojawił się bieg który przebiegłem z uśmiechem na pysku. Naprawdę szkoda że nam nie wyszło bieganie przed nowym rokiem, następnym razem nie odpuszczę tak łatwo tej 5 rano:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *