LUTY W LICZBACH

lutyNiestety luty nie dał mi zbyt wiele okazji aby pobiegać po śniegu. Ogólnie ta biegowa zima jakaś taka nędzna była. Tylko dosłownie kilka biegów odbyło się w takich warunkach na jakie przecież czekałem praktycznie cały rok. Trudno, co zrobić – taki mamy klimat. Ale biegane było.

A w liczbach tak to wyglądało:

210 – przebiegniętych kilometrów
16975 – spalonych kalorii
17:51:37 – spędzone na treningu

Łącznie 15 treningów rozłożonych na:

9 biegów między 10 a 15 km
6 biegów między 15 a 20 km

Z racji tego, że to najkrótszy miesiąc wyszło mniej treningów niż w zeszłym miesiącu. Konkretnie o 3. Ale za to treściwsze w dystans, co cieszy. Ani razu poniżej 10 km, za to więcej ponad 15. Ta sama ilość wylatanych km a krócej na bieganiu o ok 25 minut. Znaczy trochę szybciej biegam. Albo warunki ku temu lepsze były i łatwiej się biegło. Martwi mnie, że tylko 1 raz byłem biegać po lesie. Za to uważam że to był najprzyjemniejszy bieg tego miesiąca. Aura zimy minęła i las tak fajny już mi się nie wydaje:) Może zbyt dużo jeszcze błota itp. Trzeba w marcu sprawdzić te moje leśne odczucia. Zbierając wszystko do kupy – chyba powoli zaczynam wchodzić w rytm biegowy. Łatwiej jest już biegać po przerwie, w marcu wreszcie zacznę biegać coś dłuższego. Dzisiaj na otwarcie pękło 20 km. Nie było tak źle. Ale jak pomyślę, że rok temu w styczniu zrobiłem 7 dni z rzędu po ponad 21 km w kilku przypadkach z lepszym średnim tempem, (a na wybieganiu 27 km) – to śmiech mnie ogarnia – bo widzę gdzie jestem:) Znaczy w dupie jestem, ale chyba widzę światełko w tunelu i jakoś tak łatwiej o powietrze. A to znaczy, że zaczyna być całkiem optymistycznie.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *