KOBITA MI SKOKO

kobita-mi-skoko

Tytuł zaczerpnięty z opowieści kolegi – Rafał to była naprawdę dobra historia:D
I jak sam tytuł już mówi dzisiaj trochę o bieganiu i rodzinie. I złości. Jestem typem, który potrafi zdenerwować swoją żonę na wiele sposobów. Ale żeby nie rozpisywać się tu zbytnio nie na temat, to ograniczę się jedynie do sytuacji związanych z bieganiem. Więc co takiego potrafi moją żonę doprowadzić czasem do zapłonu?

1. Buty
Był moment (dość długi), że w przedpokoju parkowały 3 pary moich biegowych butów. Dodając do tego ze 2, w których chodziłem na codzień dawało to już sporą kolekcję. Na tyle sporą by był to niezły punkt zapalny. Ale pokażcie mi kobietę, która wytrzyma sytuację, w której liczba par butów jej faceta zbliża się do ilości par butów posiadanych przez nią samą. Moja wina – powoli zdaję sobie sprawę, że to stresująca sytuacja i staram się mieć pod ręką tylko jedną parę. Reszta upchana po szafkach.

2. Ciuchy
Ciuchy jak to ciuchy, po bieganiu trzeba zdjąć. Latem/wiosną nie ma w sumie aż takiego problemu. Lecą normalnie na balkon i wiszą sobie w rogu nikomu nie wadząc. Ale jesień/zima to już jest wesoło. Tak szybko nie schną. Mam jedna parę ciuchów w których wyglądam w miarę jak biegacz i drugą w których wyglądam jak dresiarz z wioski. Te drugie mam na specjalne okazje gdy pierwsze są jeszcze mokre a ja akurat chcę biegać właśnie wtedy. Staram się jak mogę unikać takich momentów:) Więc czasem zdarza się, że mój wyjściowy uniform 2-3 dni z rzędu potrafi wisieć na grzejniku w łazience zanim trafi do pralki. I tu jest konflikt bo niby można by prać co dziennie, ale szczerze – ilu czy ile z Was pierze swój zimowy strój do biegania codziennie? Tylko bez ściemniania:)

3. Bieg ze znajomymi
O taka niedawna sytuacja. Podchodzę do żony i mówię. „Iwa, umówiłem się na jutro z Michałem o 8 na bieganie. Masz jakieś plany, czy może być? Mogę zadzwonić i umówię się inaczej jakby co.” Uuupppsssss. Jedno spojrzenie i zdaję sobie sprawę, że pomyliłem kolejność w załatwianiu biegowych formalności.

4. Biegi maratońskie
Całe szczęście nie ma ich dużo i raczej dużo nie będzie. W sumie każdy wyjazd biegowy zabiera mi sporo czasu. Ale te maratońskie wyjazdy jednak najwięcej. Nie ma mnie prawie cały dzień, a jak już wrócę to wiadomo w jakim stanie. Odkręcenie słoika stanowi niemały problem. W sumie następnego dnia też mnie nie ma bo nie jestem zazwyczaj w stanie normalnie funkcjonować.

5. Wgrywanie treningu
No i to jest chyba nr jeden. Kończę trening, przychodzę do domu ociekając czasem potem, a zimą dodatkowo rozmarzającym lodem. Przecież można jak człowiek rozebrać się, wykąpać, przebrać w suche i ciepłe ciuchy. Pewnie, że można. Ale po co? Przecież trening trzeba wgrać zaraz po biegu. Sprawdzić sobie jakie tempo na poszczególnych kilometrach i inne rzeczy niecierpiące zwłoki. Zastanawiam się czy nie fajnie by było siąść już wykapanym, z piwkiem albo izotonikiem w ręku czy nawet kanapkami. Muszę kiedyś spróbować.

A co u Was? Jak Wasze połówki reagują na Wasze przyzwyczajenia i rytuały biegowe?

Żeby podsumować. Ten tekst powyżej czytajcie z lekkim przymróżeniem oka:) Czasem naprawdę ciężko wszystko pogodzić. Praca, rodzina (zona + 2ka maluchów), bieganie. Mimo, że biegam amatorsko to jednak to amatorskie bieganie zabiera mi ok 2 godzin w dniu kiedy biegam. Biegam 4-5 razy na tydzień. Dodając do tego wyjazdy na zawody (a w zeszłym roku były to 22 starty) to robi się z tego naprawdę kupa czasu poza domem. Naprawdę trzeba mieć cierpliwość, żeby wytrzymać taki stan rzeczy. I teraz najważniejsza chwila bo muszę napisać to otwarcie. Bez ironii i cienia sarkazmu.
MAM BARDZO WYROZUMIAŁĄ ŻONKĘ. DZIĘKUJĘ CI SKARBIE.

12 Responses

  1. Damian pisze:

    stały tekst karoliny po treningu ” Pierzesz ciuchy, czy znowu wietrzysz?” 😉
    Punkt 3 RZĄDZI 😉

  2. iza pisze:

    o jak bardzo Twoja rodzina, przypomina mi moją, reakcje Twojej żony – moje reakcje, a Ty ze swoimi zachowaniami (które opisujesz) – mojego męża 🙂 pomimo tego, ze ja też biegam i może powinnam być bardziej wyrozumiała, to np. brudne, przepocone ciuchy rzucone na piłkarzyki, czy poręcz w przedpokoju denerwują mnie wybitnie mocno 🙂 a co do częstotliwości prania, mój mąż też uważa, że niepotrzebnie piorę je za każdym razem, ale znalazłam wyjście na niedenerwowanie się – on prosto po bieganiu wrzuca ciuchy do pralki, mnie rozwieszone nie kłują w oczy i on drugi raz w tych samych nie pójdzie 🙂 hihi

    • Maciek pisze:

      Iza, myślę że większość z nas biegaczy tak ma:) To taki standard. Czekam na chwilę aż żona powie do mnie – dzisiaj biegasz wolno ale za to ze mną:)

  3. Mat Chra pisze:

    Dobre! Ja też mam wyrozumiałą żonę i też jej dziękuję. 🙂 ale czasem…… BOOM!

  4. Krasus pisze:

    Punkt 5 – jak bym widział siebie! Na szczęście mamy dwa komputery, więc nie ma problemu, ale robię tak samo: wchodzę do domu i już podłaczam Garmina, jak się zgrywa to biorę sobie piciu i dopiero jak przejrzę sobie trening, mogę iść pod prysznic.. 🙂

  5. Kamil pisze:

    Odkąd zacząłem biegać bardziej regularnie i dłuzsze dystanse mam takie same problemy jak większoś biegających, Macku mnie tez baba skoko 😉 , tylko problemu z butami nie mam , bo mam jedne ale już myślę o drugich 😉

  6. Marta pisze:

    Dobrze Maćku, że przynajmniej zdajesz sobie sprawę z tego ile czasu zajmuje to całe bieganie 🙂
    Mój Piotruś też mnie do szału doprowadza średnio kilka razy w tygodniu.. znam temat zgrywania wyniczków.. oj znam! Do szału mnie to doprowadzą zwłaszcza jak mój m sadzą w tym czasie spocone dupsko na kanapie! 😉
    Później kąpiel około godzinna.. a na następny dzień znowu to samo.
    Co do ciuchów to mój biegacz wstawia swoje pranie praktycznie codziennie, tylko że suszarkę na pranie traktuje jak szafkę 😉 W pralce też zdarza się, że przeleży z dobę 😉 Neonową kolekcję butów też ma a do tego wisienka na torcie.. ROWER W PRZEDPOKOJU!
    Pozdrawiam wszystkich biegaczy 😀

    • Maciek pisze:

      Marta, mam wrażenie że znam Twojego Piotrusia:D Pewnie nie raz się jeszcze spotkamy na biegowych zawodach. Gdybym do mieszkania przytargał jeszcze rower to musiałbym chyba z mim nocować na balkonie:)

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *